Szanowni Goście – Drodzy Parafianie
Portal, który odwiedzacie powstał dla Was i jest o Was. Albowiem to każdy z Was jest cząstką Kościoła, a tym samym wspólnoty parafialnej. Także kościół w rozumieniu budowli sakralnej nie jest halą widowiskową ze sceną jednego aktora tzn. księdzem stojącym za ołtarzem i na ambonie, lecz miejscem Waszego spotkania z Bogiem.
Msza święta również nie jest przedobiadową przystawką, aby do kościoła przychodzić, by z konieczności „odstać” niedzielny obowiązek – bo tak wypada, gdyż taka jest polska tradycja. Bądź z lęku przed krytyką ze strony sąsiadów.
Duszpasterz także nie jest usługodawcą. On jest szafarzem łask sakramentalnych, a nie wykonawcą tego, co wypada zrobić fasadowym katolikom. Albowiem „wiara, jeśli nie byłaby połączona z uczynkami, martwa jest sama w sobie” (Jk 2,17). Stąd też zaliczanie siebie do ponad 80% Polaków twierdzących „wierzę w Boga” nie potwierdza przynależności do wspólnoty Kościoła. Tym bardziej, gdy jest się osobą wierzącą – niepraktykującą.
Cóż bowiem to oznacza? Czy wegeterianiem jest ten kto spożywa mięso? Czy człowiek nie umiejący się wyrzec przyjemności i wygód jest ascetą? Czy bałaganiarz równocześnie może być pedantem? Czy okazem zdrowia jest człowiek dotknięty wieloma chorobami? Czy dyletant w określonej dziedzinie może być zarazem w niej mistrzem?
Skąd zatem się bierze sprzeczne stwierdzenie „wierzący – niepraktykujący”? Jest to wynik wybiórczości i relatywizmu w traktowaniu i podejściu do Bożych przykazań. Albowiem powszechne staje się wybiórcze traktowanie wiary: odrzucanie zasad, prawd czy przykazań, które sprawiają kłopot. Które są niewygodne, gdyż nie pasują do przyjętego stylu życia „katolika opłatkowo-jajecznego”, który sądzi, że uczestnictwem w bożonarodzeniowej Pasterce i wielkanocnych Rezurekcjach „przyklepie” swój katolicyzm; stawiając na nim pieczęć potwierdzającą bytność w kościele pod wezwaniem „poświęconej kiełbasy i cukrowego baranka”, czyli udział wielkosobotniej święconce, aby w ten sposób móc na rok „zaliczyć” Boga, czyli zagłuszyć swoje sumienie!
Wszak Bóg nie jest kimś kogo okazjonalnie się wpuszcza w swoje życie, a następnie wyprasza. Więc nawet, gdy miłosierdzie Boże jest nieograniczone i Bóg nigdy nie odwraca się od nikogo – Bóg musi być stale obecny w życiu człowieka. Oczywiście wówczas, gdy ten Go nie odrzuca – lecz jest inaczej.
Albowiem w czasach znaczonych komercjalizmem, depersonalizacją i dehumanizacją Bóg stał się niewygodny, gdyż w przekonaniu wielu osób za wiele wymaga. Dlatego, że: „trzeba służyć życiu ludzkiemu i służyć Bogu oraz przyjąć, kochać i pomagać każdemu życiu, począwszy od tego w łonie matki do tego starczego, cierpiącego i chorego, po to niewygodne, a nawet odrażające” – jak mówi papież Franciszek. A to wszystko dla współczesnego człowieka stało niemodne. Gdyż wymaga uniżenia, a to nie jest łatwe oraz nie pasuje do blihtru, który otacza ludzi żądnych splendoru, komfortu, luksusu i świetności.
Stąd też, tak jak życie stało się areną efekciarstwa i wypełnione jest pozorami, tak też wiara stała się fasadowa; natomiast chęć samostanowienia wyrugowała jakiekolwiek ograniczenia, niestety – również te wynikające z Bożych przykazań. Stąd też bardzo wielu ludzi żyje „po swojemu”.
Jednakże bez Boga człowiek jest nikim. Papież Benedykt XVI bardzo silnie podkreślał, że nie można oderwać Kościoła od Chrystusa i Chrystusa od Kościoła. Kościół jest dziełem Chrystusa. To nie jest dzieło ludzkie. Kościół jest sposobem wejścia Boga w życie ludzkości. Dlatego nie można zasadnie twierdzić, że odrzuca się Kościół i kontaktuje się bezpośrednio z samym Chrystusem. Takie podejście to wynik relatywizmu i subiektywizmu akcentującego „moje” rozumienie Chrystusa.
Ale człowiek spełnia się przez to, że żyje w prawdzie, realizuje dobro, tworzy piękno, usiłuje żyć w relacji z Bogiem. Nie zaś „moim” sposobie rozumienia tej rzeczywistości – jak twierdzi wiele osób. „Prawda, dobro, piękno, w religii – świętość – cztery naczelne wartości nie mogą podlegać relatywnym ujęciom. One gruntują ludzkie życie. Człowiek spełnia się przez to, że żyje w prawdzie, realizuje dobro, tworzy piękno, usiłuje żyć w relacji z Bogiem. Jeśli powie się, że to wszystko jest tymczasową sprawą zależną od aktualnie obowiązujących uzgodnień, to na skutek takiego podejścia człowiek traci najwyższe gwarancje swojego życia.” – twierdził już nieżyjący filozof i wieloletni rektor KUL o. Mieczysław Krąpiec OP, z którego słowami nie należy polemizować, a który uzupełnił swoją wypowiedź twierdzeniem: „Zachowajcie wiarę, bądźcie świadkami, trwajcie mocni w wierze! Dzisiaj cała Europa Zachodnia odeszła od chrześcijaństwa. Widać to było wyraźnie, gdy były prezydent Niemiec w Gnieźnie przy grobie św. Wojciecha mówił, że nie można już opierać wspólnej kultury europejskiej na chrześcijaństwie, lecz że trzeba postchrześcijaństwa. Benedykt XVI pokazał, jakie jest to postchrześcijaństwo i do czego prowadzi. Doświadczyliśmy tego w hitleryzmie i w stalinizmie. Ale na tym nie koniec. Dziś na świecie zdominowanym ideologią globalistyczną zapanował trockizm z jego brakiem szacunku dla ludzkiego życia, rozbijaniem instytucji rodziny, uzależnianiem społeczeństw i poszczególnych ludzi. Papież wielokrotnie wskazywał, że świadectwo Narodu Polskiego, jako tego nieomal ostatniego narodu chrześcijańskiego w Europie, jest jemu i Kościołowi powszechnemu niezwykle potrzebne…„. – więcej >>>
Papież Franciszek – odwołując się do słów Jana Pawła II – w liście skierowanym do Polaków / zobacz >>> / z racji 100-lecia odzyskania nie podległości wskazał, iż Polacy dążenie do wolności „opierali na nadziei, płynącej z głębokiej wiary w pomoc Boga, który jest Panem dziejów ludzi i narodów. Ta wiara była oparciem również wtedy, gdy po odzyskaniu niepodległości trzeba było szukać jedności pomimo różnic, aby wspólnymi siłami odbudowywać kraj i bronić jego granic” (Jan Paweł II, 11.11.1998).
Papież Franciszek napisał: „Wraz z Kościołem w Polsce i wszystkimi Polakami dziękuję Bogu za to, że wspierał swoją łaską i mocą kolejne pokolenia, i sprawił, że przed stu laty spełniła się ich nadzieja na wolność i nie utracili jej, mimo kolejnych, bolesnych doświadczeń dziejowych, związanych z II wojną światową, nazistowską okupacją komunistycznym reżimem.
Podejmując modlitwę św. Jana Pawła II, szczególnego świadka tego stulecia, proszę Boga o łaskę wiary, nadziei i miłości dla wszystkich Polaków, aby w jedności i pokoju dobrze korzystali z tak cennego daru wolności. Niech opieka Maryi, jasnogórskiej Królowej Polski, zawsze towarzyszy Waszej Ojczyźnie i wszystkim Polakom! Niech Boża Opatrzność darzy naród polski pokojem i pomyślnością teraz i w przyszłości! Boże błogosławieństwo niech zawsze będzie z Wami!”.
Dlatego też nie można pominąć słów Jana Pawła II – Papieża Polaka, naszego Wielkiego Rodaka, skierowanych w roku 2000 do młodzieży zgromadzonej na polach lednickich:
Drodzy Młodzi Przyjaciele!
U początku nowego tysiąclecia, gdy wciąż jeszcze radujemy się owocami Wielkiego Jubileuszu , ze szczególną mocą docierają do nas słowa, które Pan Jezus skierował kiedyś do Piotra: Duc in altum!– Wypłyń na głębie!. To wezwanie wypowiedziane u brzegów Jeziora Galilejskiego miało sens praktyczny- była to propozycja, aby Piotr odbił od brzegu i mimo zniechęcenia raz jeszcze zarzucił sieci. Równocześnie jednak miało ono głęboki sens duchowy było zachętą do wiary. Tak właśnie zrozumiał je Piotr i zawierzył: “Panie, (…) na Twoje słowo zarzucę sieci” (Łk 5, 5).
To zaś zawierzenie stało się fundamentem apostolskiej misji, jaką Chrystus przekazał mu mówiąc: “Nie bój się, odtąd ludzi będziesz łowił”. Duc in altum! Dziś te Jezusowe słowa kieruję do każdego i każdej z was Wypłyń na głębię!
- Zawierz Chrystusowi, pokonaj słabość i zniechęcenie, i na nowo wypłyń na głębię!
- Odkryj głębie własnego ducha. Wnikaj w głębie świata.
- Przyjmij słowo Chrystusa, zaufaj Mu i podejmij swą życiową misję
- Ludzie nowego wieku oczekują twojego świadectwa.
- Nie lękaj się! Wypłyń na głębię! – jest przy tobie Chrystus
Sercem obejmuję każdego i każdą z was. Stale proszę Boga, aby prowadził was przez życie w świetle i mocy Ducha Świętego. Niech łaska Chrystusa zawsze wam towarzyszy.
Z serca wszystkim błogosławię W imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego.
Jan Paweł II, papież
W tym samym okresie w liście apostolskim Novo millennio ineunte, wydanym na zakończenie Roku Jubileuszowego 2000 Jan Paweł II pisał:
Kolejny raz młodzi okazali się szczególnym darem Ducha Bożego dla Rzymu i dla Kościoła. Istnieje pewna tendencja do pesymistycznego patrzenia na młodych ze względu na wszystkie ich problemy i słabości, z jakimi zmagają się we współczesnym społeczeństwie. Jubileusz Młodych był dla nas niejako «zaskoczeniem», bo pokazał nam obraz młodzieży, która wyraża głęboką tęsknotę za autentycznymi – mimo możliwych dwuznaczności – wartościami, mającymi swą pełnię w Chrystusie. Czyż to nie w Chrystusie kryje się sekret prawdziwej wolności i głębokiej radości serca? Czyż to nie Chrystus jest najlepszym przyjacielem i zarazem wychowawcą każdej prawdziwej przyjaźni? Jeżeli ukazuje się młodym prawdziwe oblicze Chrystusa, oni dostrzegają w Nim przekonującą odpowiedź na swoje pytania i potrafią przyjąć Jego orędzie, choć jest trudne i naznaczone przez Krzyż. Dlatego odpowiadając na ich entuzjazm nie wahałem się zażądać od nich, aby dokonali radykalnego wyboru wiary i życia, i wskazałem im porywające zadanie: mają się stawać «stróżami poranka» (por. Iz 21, 11-12), zwiastującymi brzask nowego tysiąclecia. […]
Ważne jest jednak, aby wszystko co z Bożą pomocą postanowimy, było głęboko zakorzenione w kontemplacji i w modlitwie. Żyjemy w epoce nieustannej aktywności, która często staje się gorączkowa i łatwo może się przerodzić w «działanie dla działania». Musimy opierać się tej pokusie i starać się najpierw «być», zanim zaczniemy «działać». Przypomnijmy tu słowa, jakimi Jezus napomniał Martę: «Marto, Marto, troszczysz się i niepokoisz o wiele, a potrzeba (mało albo) tylko jednego» (Łk 10, 41-42). W tym duchu, zanim poddam wam pod rozwagę pewne propozycje działania, pragnę podzielić się z wami kilkoma refleksjami nad tajemnicą Chrystusa, który jest jedynym fundamentem całej naszej działalności duszpasterskiej.
Drodzy Bracia i Siostry, to przeświadczenie towarzyszyło Kościołowi przez dwa tysiąclecia, teraz zaś zostało na nowo rozbudzone w naszych sercach przez obchody jubileuszowe. Z niego to winniśmy czerpać nowe energie dla chrześcijańskiego życia, czyniąc je wręcz źródłem natchnienia dla naszego postępowania. Ze świadomością tej obecności wśród nas zmartwychwstałego Chrystusa stawiamy sobie dzisiaj pytanie, jakie zadano Piotrowi w Jerozolimie zaraz po jego mowie wygłoszonej w dniu Pięćdziesiątnicy: «Cóż mamy czynić?» (por. Dz 2,37).
Zadajemy to pytanie pełni ufności i optymizmu, chociaż nie lekceważymy trudności. Nie ulegamy bynajmniej naiwnemu przekonaniu, że można znaleźć jakąś magiczną formułę, która pozwoli rozwiązać wielkie problemy naszej epoki. Nie, nie zbawi nas żadna formuła, ale konkretna Osoba oraz pewność, jaką Ona nas napełnia: Ja jestem z wami!
Nie trzeba zatem wyszukiwać «nowego programu». Program już istnieje: ten sam co zawsze, zawarty w Ewangelii i w żywej Tradycji. Jest on skupiony w istocie rzeczy wokół samego Chrystusa, którego mamy poznawać, kochać i naśladować, aby żyć w Nim życiem trynitarnym i z Nim przemieniać historię, aż osiągnie swą pełnię w niebiańskim Jeruzalem. Program ten nie zmienia się mimo upływu czasu i ewolucji kultur, chociaż bierze pod uwagę epokę i kulturę, aby możliwy był prawdziwy dialog i rzeczywiste porozumienie. Ten właśnie niezmienny program jest naszym programem na trzecie tysiąclecie…”.
„Pragnę przeto wypowiedzieć raz jeszcze wiarę Kościoła w akt odkupieńczy Chrystusa, w tajemnicę paschalną Jego śmierci i zmartwychwstania jako przyczyny sprawczej pojednania człowieka w podwójnym aspekcie uwolnienia od grzechu i wspólnoty łaski z Bogiem.
– nawoływał w adhortacji apostolskiej Reconciliatio et paenitentia / pełny tekst >>> / Jana Paweł II, dodając:
Właśnie wobec bolesnego obrazu podziałów i trudności pojednania pomiędzy ludźmi, zachęcam do spojrzenia na Mysterium Crucis (Tajemnicę Krzyża) jako na najwyższy dramat, w którym Chrystus pojmuje i przeżywa aż do dna dramat oddalenia człowieka od Boga, wołając słowami Psalmisty: „Boże mój, Boże: mój, czemuś Mnie opuścił?” i w tym samym czasie dokonuje naszego pojednania. Spojrzenie utkwione w tajemnicy Golgoty winno zawsze przypominać nam ów wymiar „wertykalny” podziału i pojednania w odniesieniu do stosunku człowiek-Bóg, który w świetle wiary zawsze jest ważniejszy aniżeli wymiar „horyzontalny”, to jest niż rzeczywistość podziału i konieczność pojednania pomiędzy ludźmi. Wiemy bowiem, że takie pojednanie między nimi nie jest i nie może być niczym innym, jak tylko owocem odkupieńczego aktu Chrystusa, który umarł i zmartwychwstał, aby pokonać królestwo grzechu, przywrócić przymierze z Bogiem i w ten sposób zburzyć „rozdzielający mur”, wzniesiony przez grzech pomiędzy ludźmi”.